Nasza trasa przez Kgalagadi Transfrontier Park
Magiczna pustka na krańcu świata dawno temu zauroczyła nas do tego stopnia, że nieustannie pragniemy powrotu ! Tęsknota za czerwonymi zachodami słońca nad wydmami i nieograniczoną przestrzenią skłoniła nas do kolejnej podróży do dzikiej krainy Kalahari !
Odwiedzamy odległy zakątek Parku Kgalagadi o wdzięcznej nazwie Mabuesehube, gdzie rozbijamy obóz na odludnym bushcampie na skraju niecki Mpayathutlwa i wyczekujemy wizyty jej mieszkańców. Oczywiście nas nie zawiedli. Wieczorem, blask ognia ściągnął w pobliże obozu hienę, a w nocy kilka metrów od naszego namiotu, położył się wielki samiec lwa i ryczał prawie do świtu !
Lwy dały się jeszcze poznać bliżej w dolinie Auob, ale o tym innym razem...
Dla nas najważniejsze było to, że po raz kolejny znalazłyśmy się pod cudownie rozgwieżdżonym niebem pustyni Kalahari, mogłyśmy co wieczór podziwiać drogę mleczną i Krzyż Południa, a długimi wieczorami grzejąc się przy ognisku upajać się hipnotyczną ciszą…
BLISKIE SPOTKANIA PO RAZ CZWARTY !!!
Niech podróżni odnajdą szczęście tam, dokąd się udają. Niech bez żadnego wysiłku osiągną to,
co zaplanowali. A po bezpiecznym powrocie ... niech połączą się w szczęściu ze swymi bliskimi.
(Dalailama XIV, 7 lat w Tybecie)