W każdej klasie odbywały się sesje samokrytyki. Musieliśmy opowiadać, co zrobiliśmy źle, dlaczego zachowywaliśmy się niezgodnie z naukami Kim Ir Sena i Kim Dzong Ila – mówi w rozmowie z TVN24, 25-letni Jeong. Jako dziecko, w Korei Północnej, musiał oglądać egzekucje i pracować fizycznie, ale cieszył się, że ma co jeść. Dziś najbardziej ceni wolność.
Joeng jako dziecko musiał oglądać egzekucje i pracować fizycznie Foto: AFP
Jest jednym z 25 tysięcy mieszkańców Korei Północnej, którym udało się uciec, dziś chroni go południowokoreańska organizacja pozarządowa, walcząca o prawa człowieka w Korei Północnej. Jeong urodził się na wsi w prowincji Hamgyong Północny. W czasie wielkiego kryzysu rodzina przeprowadziła się do miasta Hoeryong, gdzie poszedł do szkoły.
Donosicielstwo i publiczne egzekucje
"W salach lekcyjnych oraz na korytarzach wisiały portrety Kim Ir Sena i Kim Dzong Ila. W szkole znajdowało się przypominające muzeum pomieszczenie, poświęcone wyłącznie dynastii
Mówi też o sesjach samokrytyki. "Krytykowaliśmy nie tylko siebie, lecz także kolegów i koleżanki ze szkoły. Musieliśmy mówić, jak źle się zachowali" - wspomina. Jeong pamięta też trzy publiczne, pokazowe egzekucje. "Zabici w nich zostali skazani za próbę ucieczki do Korei Południowej oraz kradzież i zjedzenie krowy będącej własnością państwa" – opowiada.
Wielka ucieczka
Gdy Jeong miał 16 lat, w 2004 r., do Chin wyjechał jego tata, później mama i siostra. Dopiero po dwóch latach, podczas których musiał przetrwać wizyty policji, z opłaconym przez rodziców brokerem, zawodowo zajmującym się organizowaniem ucieczek, wyruszył w pięciomiesięczną podróż.
Po przeprawie przez rzekę Tumen na granicy z Chinami "przez 10 dni byliśmy w jakimś domu, potem dopiero wyruszyliśmy w dalszą drogę do Laosu, autobusem i pociągiem" – wspomina w rozmowie z TVN24. Gdy dotarł do Korei Południowej, przez miesiąc był sprawdzany przez południowokoreański wywiad. Zanim zobaczył rodziców, musiał też przejść przez ośrodek dla uchodźców.
W nowej, trudnej rzeczywistości powtarzał szkołę średnią, uczył się nowego języka. W Seulu zaczął studia politologiczne, dziś chciałby zostać dziennikarzem. "Mogę robić, co chcę i nikt mi niczego nie zabrania" – to ceni dziś najbardziej. W głębi serca czuje się Koreańczykiem z Północy, tęskni za przyjaciółmi i nie wyklucza powrotu w rodzinne strony, ale tylko wtedy, gdy upadnie reżim.
Źródło: Media
KOREA PÓŁNOCNA - Z dzieciństwa pamięta egzekucje i pracę ...
Niech podróżni odnajdą szczęście tam, dokąd się udają. Niech bez żadnego wysiłku osiągną to,
co zaplanowali. A po bezpiecznym powrocie ... niech połączą się w szczęściu ze swymi bliskimi.
(Dalailama XIV, 7 lat w Tybecie)